piątek, 3 maja 2019

Administracyjne podnoszenie pensji jest jak narkotyk. Uzależnia i niszczy przede wszystkim pracowników!


            Czy gdybyś zarabiał 40% więcej mógłbyś godnie żyć?

Wyobraźmy sobie, że jesteśmy obserwatorem grupy ludzi mającej osiągnięcia jakiś cel. Żeby w sposób prosty zobrazować mój zamiar niech to będzie sztafeta.

Nasza grupa osobników składa się z 110 osób. Mamy określony czas na przygotowanie. Każda z tych osób pokonuje ten sam dystans w różnym czasie. Najprostszą metodą wyłonienia potrzebnych 100 zawodników jest przeprowadzić zawody pomiędzy sobą i pomierzyć czasy uczestników.

Wydawałoby się, że jest to najlepsza forma. Ale czy będzie? To zależy czy będzie to zajęcie hobbystyczne (dochód dodatkowy) czy też dające przetrwanie (dochód podstawowy). Przy tym drugim ostateczny kształt najpewniej zdominują emocje ponieważ osoby „będące pod ścianą” wywrą większą presję na pozostałych uczestników. Z reguły takich osób jest więcej niż osób, które „nie muszą”. Determinacja tych pierwszych jest zdecydowanie silniejsza.

Dla najlepszych wysokość nagrody za osiągnięty cel może być albo nie w tym wyścigu wystarczająca (czas mogą poświęcić na inne „zawody” lub nie muszą). Dla najsłabszych może wystarczyć nagroda, która pokryje ich wymagania podstawowe - bon za "uczestnictwo" (pensja minimalna zaspokajająca byt). Są jeszcze osoby, które świadomie nie pobiegną ponieważ ich próg życiowy znajduje się poniżej pensji minimalnej i zaspokoją go ewentualne świadczenia socjalne. 

100 osobowych grup utworzonych z tych samych 110 ludzi może być w bardzo wielu konfiguracjach.
Na rynku pracy i w społeczeństwie taki podział już się dokonał.

Rozkład zatrudnionych (w %) według wielokrotności średnia ogółem brutto (PW = 4346,76 zł) dla gospodarki narodowej w październiku 2016 r.
 Źródło danych: GUS.

Przypiszmy teraz do poszczególnych grup wskazanych na wykresie czasy pokonania tego samego dystansu. Najlepsi z uczestników osiągają czas 6 sekund. Najgorsi sekund 18.

Czasy, której grupy łatwiej będzie poprawić w sposób znaczący? Odpowiedź wydaje się oczywista. Jednak rzeczywistość pokazuje coś innego.

W naszej polskiej rzeczywistości podnosi się pensję minimalną. Podwyżka swoim zakresem obejmuje kilka procent społeczeństwa przybliżając kolejne kilkanaście do poziomu „nowej pensji minimalnej” (wyższe wynagrodzenia nie rosną w takim tempie). I tak dla przykładu. Jeżeli ktoś zarabiał w 2013 roku 1600 zł brutto to w 2019 roku nie zmieniając pracy zarabia 2250 zł brutto czyli uwaga! Podwyżka 40%.

Dzisiaj możecie skierować to samo pytanie do grupy najniżej zarabiających tj. „Czy gdybyś zarabiał 40% więcej mógłbyś godnie żyć? I kontynuować po twierdzącej odpowiedzi. Ale przecież zarabia Pani/Pan więcej o 40% niż w 2013 roku. Dlaczego dalej nie jest to godna pensja?
            
Bo to tak nie działa.. (i nie mam zamiaru odnosić się do rosnących kosztów pracy, cen, usług itd.)

Na postawione na początku artykułu pytanie zdecydowanie twierdząco odpowiedzą osoby znajdujące się w najniższych przedziałach ponieważ za dodatkowe 40% będą mogły nabyć dobra, na które ich aktualnie nie stać. Osoby z wysokimi przedziałami w większej części niż Ci z najniższymi zaprzeczą. Wiąże się to z faktem, iż jeżeli ktoś ma już wszystkie podstawowe dobra nie potrzebuje kolejnych takich samych dóbr (drugie auto może cieszyć bo sportowe, trzecie bo kabriolet, jak kupisz 20 już nie – chyba że pasjonat) ale być może spogląda w kierunku czegoś ekstremalnego np. jacht i te 40% to kropla do jego oczekiwań.

Postawię następującą hipotezę. Możecie się z nią zgodzić lub nie. Za pensję minimalną w 2013 i 2018 roku dało się „przeżyć” co najwyżej od pierwszego do pierwszego.
    
Co się w takim razie zmieniło?. Na pewno wartość kwotowa ale czy tylko?
W przypadku pensji minimalnej podwyżka obejmuje wszystkich uczestników. Jeżeli ktoś zatrudnił się na warunkach lepszych o kilka procent od pensji minimalnej stworzył sobie miejsce do nadwyżki czasu lub kapitału. Ta różnica to perspektywa dalszego rozwoju. Każda podwyżka pensji minimalnej ją ogranicza bo osoba taka aby „utrzymać” swój poziom życia albo ograniczy rozwój osobisty (czas na niego przeznaczony i kapitał) albo poziom życia.
    
Z poziomem życia jest tak, że nie chętnie chcemy zejść niżej. Często schodzimy tylko wówczas, kiedy nie da się inaczej. Podwyżka pensji minimalnej ograniczy więc rozwój takiej osoby! Co więcej obniży jej status ekonomiczny.
    
Każda kolejna podwyżka będzie rozszerzała grupę zarabiających pensję minimalną czyli taką (kwota bez znaczenia), która nie pozwoli na nic więcej niż przeżycie od 1 do 1. Nie pozwoli zaoszczędzić czasu ani kapitału. Zamyka drogę i czyni ludzi niewolnikami. Bez czasu i kapitału (rezerwy) ludzie niechętnie zmieniają pracę bojąc się, że zostaną bez środków do życia. Współczesne niewolnictwo tak właśnie wygląda. Moi drodzy! Piszę o naszym rynku – nie jakiejś Afryce..
    
Każda kolejna podwyżka pensji minimalnej obniża też poziom życia średnio i dobrze zarabiających (wyłączając 2% najlepiej) poprzez wyższe ceny dóbr, usług. Żeby go utrzymać muszą takie osoby pracować więcej lub wydajniej. Powracając do przykładu sztafety. Dużo łatwiej jest nadrobić 1 sekundę osobie, która ma wynik gorszy o 12 sekund niż poprawić rekord o choćby sekundę. Dlatego też osoby takie zaczynają uciekać z podatkami. Gdy spadają wpływy do budżetu zawsze można je „podnieść” nominalnie kolejną wyższą pensją minimalną. Koło się zamyka J
                
             
Co można zrobić, żeby godnie żyć?

Trzeba zachęcić grupy najniżej zarabiające do awansu ekonomicznego. W ten sposób z najniżej opłaconych stanowisk przejdą do lepiej opłacanych (uu mistrz logiki!). Te gorzej opłacane albo zostaną uzupełnione pracownikami z niższych pułapów (bezrobotni, emigracja zarobkowa) albo zlikwidowane! (import lub robotyka, automatyzacja). Kiedy na rynku pojawi się materiał ludzki na zarobek nie potrzeba dotacji, ulg. Wystarczy „prywaciarz kapitalista”.

Jak tego dokonać? (prawicowe poglądy proszę schować, gdyż dotrą one tylko do tej części społeczeństwa, która kieruje się logiką)
             Można np.:
1)      Ustanowić prawo, w ramach którego osobie zarabiającej poniżej 1.25 pensji minimalnej brutto przysługują „trzy dni rozwojowe ciągiem” w każdym kwartale roku.
2)      Wprowadzić nowy typ umowy „umowę rozwojową” zawieraną na 1 do 3 dni (tylko raz z daną firmą).
3)      Środki z funduszu pracy przekierować na umowę rozwojową – 75 PLN za dzień.

Co w ten sposób otrzymamy? ROTACJĘ pracowników najniżej zarabiających.
Jak miałoby to wyglądać?


A)     Pracodawca zatrudniający pracownika poniżej kwoty 2 812 zł brutto byłby zobowiązany w każdym kwartale z jakimś wyprzedzeniem wyznaczyć dni rozwojowe pracownika.
B)      Pracownik w czasie swoich dni rozwojowych mógłby podjąć pracę na „umowie rozwojowej” w innej firmie lub wykorzystać czas inaczej (np. dodatkowy urlop – nie ma przymusu, nie ma benefitów).
C)      Za wykonaną pracę inna firma wypłaciłaby pracownikowi CAŁE (koszty pracy) wynagrodzenie do ręki (oczywiście na konto). Dodatkowo pracownik otrzymałby 75 zł za każdy dzień pracy w innej firmie z funduszu pracy.

OK. Policzmy!

Mamy pracownika zatrudnionego za 2250 zł tj. na rękę 1630 zł. Tyle proponuje aktualny pracodawca.

Jeżeli pracownik zawrze „umowę rozwojową” otrzyma: Umowa rozwojowa to 1,25*2250 =2812 (oczywiście może być więcej) brutto w ujęciu miesięcznym. Z kosztami pracy 3387 zł. Podzielone na 22 dni daje to dziennie 154 zł. (żadnych zusów, podatków itp. nie naliczamy)

Zatem w miesiącu „rozwojowym” jest w stanie otrzymać (154*3) +1630 zł + (75*3) = 2317 zł. Gdyby „prywaciarz kapitalista” chciał aby przyszedł w te trzy dni "na czarno" musiałby mu zapłacić do ręki 687 zł. Płacąc „do ręki” tzw. „prywaciarz kapitalista” straci dodatkowo możliwość pomniejszenia podatku PIT więc faktyczny jego koszt to: 810 zł.
Czy kwota 687 zł na rękę dodatkowo za trzy dni pracy w innej firmie zamiast pracując w tej samej będzie zachętą, aby zobaczyć jak jest gdzie indziej? Ja myślę, że będzie.

Ludzie często zasiadają się bo boją się zmian. Boją się jak będzie. W zamkniętych środowiskach mogą być indoktrynowani. Ludzie tacy często zdolni, sumienni ale podatni na perswazję, sugestie. Inna grupa osób to Ci od pierwszego do pierwszego. Dla nich dochód dodatkowy w tym samym czasie pracy również będzie motywacją.

Dotarcie do nowej firmy, nowych ludzi bez zagrożenia utraty posiadanej pracy może otworzyć oczy i zmotywować do zmiany.

Prawda, że (w miarę) proste?

Myślicie, że ma to sens?

Powyższy przykład jest tylko „propozycją” pewnego modelu, który można zastosować. Wiem, że są różne rodzaje umów, różne wymiary etatów itd.

Oczywiście dużo prostsze byłoby obniżanie podatków. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę, że rząd nie jest prawicowy to można założyć, że społeczeństwo też nie jest (spora część popiera rozdawnictwo).

Jak wskazałem wyżej nie zawsze wygra „logiczne” rozwiązanie bo jak zarabiasz 200 tyś zł na czysto i płacisz podatku 38 000 zł (skala 19%) a po obniżeniu np. do 13% Ty zyskał byś 12 000 a ktoś inny tylko 2 000 to będzie to „nieuczciwe”. Nie jest ważne że Ty wpłacasz na wspólne usługi Państwa sześć razy tyle co on. Ty masz więcej. Na pewno ukradłeś i trzeba Ci zabrać!

2 komentarze:

  1. Dyskusja za pomocą przedstawiania danych jest ty ty ty dym formą persfazji.
    a tytule masz "próby perswazji serdecznie dziękuję". Czyli używasz słów których nie rozumiesz lub jestes hipokryta. W jednym i drugim przypadku nikt nie bedzie Cie powaznie traktowal

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie opisany temat. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń